KPS
Krajowe Porozumienie Samorządowe
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum KPS Strona Główna
->
Publikacje
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Ogłoszenia i informacje
----------------
Ogłoszenia i informacje
Publikacje
----------------
Publikacje
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
kulikowski
Wysłany: Nie 20:47, 24 Sty 2010
Temat postu:
Determinacja rządu p. D. Tuska to nic innego jak propaganda sukcesu w wykonaniu PO
Antoni Gut
Wysłany: Pon 15:23, 19 Sty 2009
Temat postu: Debata studentów nauk politycznych UW; Polska a waluta euro
Poniżej zamieszczam moje wystąpienie jako przedstawiciela LPR
------------------------------------------------------------------------------
Panie i panowie,
Na wstępie chciałbym jednoznacznie oświadczyć, że LPR jest przeciwna likwidacji złotówki z przyczyn zasadniczych. Emisja własnego pieniądza jest atrybutem suwerenności.
Polska w 2009 roku jest w określonej sytuacji prawno-politycznej. Jako państwo podpisaliśmy traktaty i zostaliśmy członkiem UE, w traktacie akcesyjnym zgodziliśmy się na przystąpienie do eurolandu. Całe szczęście, że nie zapisano tam daty, dlatego jako państwo możemy ten termin wybrać. Chodzi o to, aby był on najbardziej optymalny z naszego punktu widzenia. (Tyle wstępu a teraz konkretnie.)
Jeżeli jednolita polityka pieniężna w strefie walutowej ma przynosić korzyści, to wymaga, aby kierunek zmian aktywności gospodarczej państw znajdujących się w jej obrębie był w miarę jednakowy (faza spadku bądź wzrostu gospodarczego). Jak wiemy instrumenty stosowane w strefie walutowej są jednakowe dla całej Unii. Przykładem może być poziom stopy procentowej jako ceny pieniądza, która w sytuacji zróżnicowania rozwoju gospodarczego dla jednych państw jest za niska, dla innych odpowiednia, jeszcze dla innych - za wysoka. Tempo wzrostu gospodarczego w naszym kraju oscyluje między 5%, a 5,5%, podczas kiedy np. w Irlandii można zaobserwować jego bezwzględny spadek. Również przyrost dochodu narodowego w Polsce jest dwukrotnie wyższy niż w najważniejszych krajach strefy euro.
Kolejną istotną kwestią jest, aby kraje członkowskie w sposób podobny reagowały na różnego rodzaju zdarzenia zewnętrzne, jak np. ewentualne podwyżki ceny ropy czy gazu. Nie powinno dojść do sytuacji, że jeden kraj bardzo odczuje zwyżkę cen, a inny w dużo mniejszym stopniu, gdyż ten szok zewnętrzny będzie dywersyfikował sytuację gospodarczą. Kłania się brak wspólnej polityki energetycznej. Ostatnie spotkanie i ustalenia, jakie podjęli pani Kanclerz z premierem Putinem muszą dodatkowo niepokoić.
Tymczasem w przypadku Polski reakcja na szoki zewnętrzne musi być inna niż innych krajach Wspólnoty. Mamy inną strukturę handlu zagranicznego, inną strukturę rozwoju gospodarczego. Polska jest krajem bardziej surowcochłonnym. Wytwarzamy produkty bardziej pracochłonne. Kraje Europy Zachodniej wytwarzają produkty bardziej technologicznie zaawansowane, o mniejszym wsadzie surowcowym i płacowym. Siłą rzeczy reakcja na różnego rodzaju zdarzenia zewnętrzne, ekonomiczne, musi być też inna, a skoro tak, to będzie wymagała odmiennych działań.
W jednolitym obszarze walutowym ważne jest, aby tzw. czynniki produkcji, czyli towary, usługi, kapitał i czynnik ludzki mogły przepływać swobodnie z regionu do regionu. O ile w przypadku towarów istnieje praktycznie pełna swoboda przepływu, o tyle dużo gorzej wygląda sytuacja w sektorze usług i kapitałów. W tworzeniu barier przodują największe kraje w sferze usług przede wszystkim Francja, Niemcy zaś - w przepływie kapitału.
Obecnie podstawowe przeszkody we wstąpieniu Polski do strefy euro to:
• Inny niż obserwowany w Europie cykl koniunkturalny,
• odmienna struktura rozwoju gospodarczego, w tym handlu zagranicznego,
• inne potrzeby, jeśli chodzi o politykę stóp procentowych,
• brak możliwości udzielenia przez rząd pomocy bankom w sytuacji zagrożenia,
• podporządkowanie polityki pieniężnej interesom najsilniejszych członków Wspólnoty, (sprawa Polskich stoczni a wsparcie dla francuskich i niemieckich banków),
• utratę dochodu z emisji pieniądza,
• wzrost inflacji oraz cen,
• (a także) brak możliwości wykorzystania polityki fiskalnej dla kształtowania aktywności gospodarczej.
Argumenty zwolenników wprowadzenia w Polsce unijnej waluty nie wytrzymują konfrontacji z rzeczywistością Przeprowadzone na zlecenie Europejskiego Banku Centralnego badania wskazują, że przyrost wymiany handlowej uzyskany dzięki wprowadzeniu euro jest stosunkowo niewielki. Oszacowano go na zaledwie 10 proc. To bardzo niewiele.
Również likwidacja tzw. premii za ryzyko (dodatkowy dochód związany z podejmowaniem ryzykownych działań, które towarzyszą wahaniom kursu) oraz likwidacja kosztów wymiany jednej waluty na inną będą stanowiły niewielką korzyść. Podobnie wygląda sytuacja w przypadku - istotnej dla przedsiębiorców - likwidacji ryzyka kursowego, a zarazem zwiększenia dostępu przedsiębiorstw do nowych źródeł finansowania. - Przyjęcie nowej waluty nic na tym polu nie zmieni. Po pierwsze, przedsiębiorstwa już zaciągają kredyty w euro i mogą emitować obligacje w tej walucie. Zdolność do pozyskiwania kapitału, czy w formie kredytu, czy to w formie emisji obligacji, czy też emisji akcji, nie zależy od tego, czy jest jedna, czy dwie waluty, ale od zdolności kredytowej standingu finansowego przedsiębiorstwa. Z analogiczną sytuacją mamy do czynienia na rynku akcji i obligacji. Argument o zwiększeniu się napływu zagranicznych inwestycji bezpośrednich do Polski nie ma żadnych solidnych podstaw, ponieważ decyzje o tego typu inwestycjach nie zależą od tego, czy jest jedna, czy dwie waluty, ale od opłacalności przedsięwzięcia. Ta ostatnia zaś wiąże się przede wszystkim z niskimi kosztami pracy, rozwiniętą infrastrukturą w danym regionie, z potencjalnym rynkiem zbytu na dany towar oraz ryzykiem politycznym. Przyjęcie nowej waluty nie ma na to wpływu.
Także argument o pozytywnym wpływie wspólnej waluty na zwiększenie innowacyjności nie wytrzymuje krytyki. Jeżeli nastąpi wzrost kreatywności i innowacyjności, będą korzyści, lecz również koszty. Podstawowym kosztem będzie rezygnacja z tak ważnego instrumentu polityki gospodarczej, jakim jest kurs walutowy. Przy pomocy tego instrumentu państwo jest w stanie łagodzić takie zjawiska jak stopa bezrobocia czy poziom inflacji oraz stymulować rozwój gospodarczy. Natomiast może się okazać, że zamiast wzrostu konkurencyjności może nastąpić wzrost monopolizacji i oligopolizacji, a co za tym idzie - wzrost cen za usługi oraz wzrost marż ze wszystkimi tego negatywnymi konsekwencjami.
Wraz z wstąpieniem do unii walutowej Polska będzie musiała zrezygnować z niezależnej polityki pieniężnej, w tym przede wszystkim z polityki stopy procentowej. Najważniejszy instrument polityki gospodarczej w gospodarce rynkowej, jakim jest realna stopa procentowa, w niektórych krajach jest za niski, w innych za wysoki, w jednych stymuluje inflację, w innych hamuje wzrost gospodarczy i zwiększa bezrobocie. Polska ma znacznie wyższą aktywność gospodarczą, a jednak też wyższą inflację, zatem jeżeli w obecnej sytuacji zdecydowalibyśmy się na przyjęcie euro, doprowadzilibyśmy do pustych półek. Obowiązująca w unii walutowej stopa procentowa jest bowiem dla nas za niska. Nie zachęcałaby ona do oszczędzania w bankach, za to gwałtownie zwiększałaby popyt na kredyty i prowadziła do kryzysu finansowego. O poziomie stopy procentowej decyduje zarząd Europejskiego Banku Centralnego, który reprezentuje interesy najsilniejszych krajów w Unii. - Badania pokazują, że obowiązująca w eurolandzie stopa procentowa najlepiej odpowiada sytuacji Francji i Niemiec, a nie innych krajów. Zatem pozbawiając się wpływu na poziom stopy procentowej, rezygnujemy z możliwości oddziaływania na sytuację gospodarczą w kraju.
Nasz bank centralny nie będzie miał wpływu na decyzje EBC. Sytuacja jest o tyle trudna, że system decyzyjny EBC uległ ostatnio pewnym modyfikacjom. Zgodnie z nowymi ustaleniami, po jednym głosie w zarządzie będzie miało 5 krajów, natomiast pozostałym przyznano jeden głos, przy czym na zasadzie rotacji. Czyli żeby przegłosować swoje stanowisko, Polska będzie musiała wchodzić w alianse z innymi krajami, a to, jak pokazują dotychczasowe doświadczenia, najczęściej się nie udaje. Poważną konsekwencją dalszej integracji będzie również rezygnacja z emisji pieniądza i dochodów z nią związanych. NBP był do niedawna instytucją bardzo dochodową i w istotny sposób łatał dziurę budżetową. W ten sposób pozbawimy się również możliwości oddziaływania na gospodarkę poprzez zmianę podaży pieniądza.
Bezpośrednią i najbardziej chyba odczuwalną konsekwencją wstąpienia do unii walutowej będzie jednorazowy wzrost inflacji oraz cen. Sprzedający przy zmianie waluty będą zaokrąglali ceny, a ponieważ będzie to dotyczyło przede wszystkim towarów podstawowych, odczują to głównie warstwy mniej zamożne. Niech państwo odpowiedzą sobie na pytanie, czy płace podążą za wzrostem cen?
Traktat z Maastricht niestety zmusza do obniżania deficytu budżetowego. To jest tzw. nominalny warunek konwergencji deficytu budżetowego do 3 proc. PKB i żeby spełnić ten warunek, trzeba przede wszystkim obniżać wydatki budżetowe, szczególnie zaś wydatki na zasiłki społeczne, pomostowe emerytury, konsumpcję zbiorową itd. Pamiętajmy, że z wydatków korzystają przede wszystkim ludzie mniej zamożni i biedni.
Ekonomiści oceniają, że integracja walutowa ze strefą euro będzie możliwa po zrealizowaniu procesu realnej konwergencji gospodarki polskiej z gospodarką krajów UE. Realnej - tzn. zbliżenia rozwoju poziomu gospodarczego i konkurencyjności. Stąd przedwczesne przyjęcie euro grozi utrwaleniem istniejących różnic ekonomicznych. - Istnieje ryzyko, że gospodarczo będziemy krajem drugiej kategorii względem wyżej rozwiniętych krajów strefy euro. Stąd oceny, że ta integracja jest możliwa bliżej roku 2020 są zasadne. Komisarz ds. ekonomicznych Joaquin Almunia zapowiedział zresztą, że Unia Europejska nie przewiduje przyjęcia jakiegokolwiek kraju w 2010 i w 2011 roku. Poszerzenie eurolandu wydaje się ponadto niemożliwe ze względu na konieczność zmian, jakich należałoby dokonać w polskiej Konstytucji, która wskazuje Narodowy Bank Polski jako instytucję odpowiedzialną za prowadzenie polskiej polityki pieniężnej. Na to zaś potrzeba czasu.
Otwarte pozostaje zatem pytanie, dlaczego PO i rząd p. D. Tuska upiera się przy 2011 roku.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin