Antoni Gut
Moderator
Dołączył: 02 Mar 2008
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 14:44, 19 Kwi 2008 Temat postu: Czy Państwo broni obywatela? |
|
|
Tekst otrzymałem pocztą
-----------------------------------
PAŃSTWO PRAWA na co dzień
POŁUDNIE | Głos Mokotowa – Ursynowa – Wilanowa | 17.IV.2008 r.
Czy Państwo broni obywatela?
W 2001 r. został uprowadzony Krzysztof Olewnik, syn Włodzimierza, właściciela zakładu
przetwórstwa mięsnego koło Płocka. Po dwóch latach został zamordowany. Jeden z
zatrzymanych traci życie w celi aresztu śledczego. Rok później, 4 kwietnia 2008 r. w
celi aresztu śledczego tym razem ginie jeden z zabójców. Sprawa staje się głośna. Co z
tym wszystkim ma wspólnego detektyw Marcin Popowski, który współpracował z redakcją
„Południa”?
Z detektywem Marcinem Popowskim rozmawia Andrzej Rogiński
- 22 marca 2006 r. został Pan zatrzymany. W jaki sposób?
- Stało się to w pobliżu Komendy Głównej Policji. Zatrzymał
mnie pluton antyterrorystyczny, czyli ponad 12 osób
z bronią długą. Rzucili mnie na ziemię, połamali mi
żebra. Odmówili pomocy i wezwania lekarza.
Przewieźli mnie do domu w kapturze. Byłem
zastraszony. Do mojego czterdziestometrowego
mieszkania weszło ponad 20 osób. Wśród nich byli
policjanci z plutonu antyterrorystycznego, członkowie
specgrupy zajmującej się sprawą porwania Krzysztofa
Olewnika, funkcjonariusze Biura Spraw Wewnętrznych. Były też dwa psy tropiące,
wyspecjalizowane w poszukiwaniu materiałów wybuchowych i narkotyków.
Zatrzymany zostałem o 11.20. PAP i inne media, w tym „Telewizyjny Kurier Warszawski”
podawały te informacje już od 16.00.
Rodzina została powiadomiona tuż przed 19.00, a więc przed wydaniem „Faktów”. Tak
zmontowano przekaz, aby telewidz nie miał wątpliwości, że zatrzymany jest bandytą.
Dyskredytacja była potrzebna, aby nikt nie chciał ująć się za mną. Aresztowanie było
filmowane, choć nie było na to zgody prokuratora.
Odmówili mojej prośbie o powiadomienie i o uczestnictwo adwokata w przeszukaniu.
Odmówili mi przysposobienia osoby do przeszukania. Jestem sam z tymi ludźmi. Przeszukanie
odbywa się w jednym pomieszczeniu, a ja siedzę w drugim.
- Czy można wówczas coś podrzucić?
- Tak.
- Jak długo był Pan przetrzymywany?
- Początkowo byłem przetrzymywany w tzw. dołku w Komendzie Stołecznej. Dopiero tam,
na drugi dzień przyjechało pogotowie. W areszcie byłem dziewięć i pół miesiąca.
Pomimo opinii biegłych lekarzy z Instytutu Kardiologii w Aninie, że grozi to powikłaniami w
chorobie. A także pomimo opinii biegłego lekarza sądowego, który stwierdził, że mój pobyt w
areszcie może prowadzić do śmierci. Prokurator nie zgodził się na wypuszczenie mnie.
Dopiero sąd zdecydował o tym.
- Co miał Pan wspólnego ze sprawą Olewnika?
- W 2004 r. poproszono mnie o pomoc, o zapoznanie się i przeanalizowanie informacji
dotyczących tej sprawy. Ojciec porwanego długo ze mną rozmawiał. Poprosił, abym spróbował
pozyskać różne informacje. Podczas wakacji przekazałem Włodzimierzowi Olewnikowi wiele
informacji. Potwierdziły one jego tezę, że syn został porwany, a nie miało miejsca
samouprowadzenie. Informacje przekazałem też mojemu koledze, oficerowi CBŚ. Dotyczyły one
m.in. nieprawidłowości w postępowaniu prokuratury i policji. Nie wiedziałem wówczas, że jest on
członkiem grupy powołanej do wyjaśnienia tego porwania. Ze spotkania ze mną zrobił notatkę do
swojego przełożonego. Poinformował o wieloletniej znajomości oraz o tym, że posiadam sensowne
informacje w sprawie. Sugerował, że warto wykorzystać moje informacje.
- Czy skorzystano z pańskiej wiedzy?
- Nie. Jego przełożony zdecydował natomiast o założeniu podsłuchu mnie i koledze.
Musiano przy tym sfałszować dokumentację operacyjną, albowiem podsłuch założono w
związku z uprowadzeniem. Przez 9 miesięcy byłem inwigilowany. W tym czasie jasnym się stało,
że nie mam żadnego związku z porwaniem, żadnych wiadomości, które mogłyby być przekazywane
przestępcom. Na końcu postawiono mi zarzuty.
- Jakiego rodzaju zarzuty zostały Panu postawione?
- Nakłanianie do ujawnienia tajemnicy służbowej... z czym nie zgadzam się. Nie miały też
one związku ze sprawą Olewnika, a w tej sprawie zostałem zatrzymany. Zgodnie z orzeczeniem
NSA, zarzuty te nie mogą stanowić dowodu w sądzie przeciwko mnie.
- A co ze sprawą porwania?
- Działania skierowane przeciwko mnie doprowadziły do roztoczenia parasola nad sprawcami
porwania. Wyłączono też policjanta z grupy, który odkrył wiele błędów w prowadzonym
śledztwie i działaniach specgrupy. Pełnomocników rodziny i samych rodziców porwanego
oszukiwano przez dwa lata, twierdząc, że są prowadzone działania przeciwko porywaczom. A były
prowadzone przeciwko mnie.
_________________________________________________________________________________
POŁUDNIE Rok XV nr 15 (597) | 17 Kwietnia 2008
Post został pochwalony 0 razy
|
|